30 maja 2017

"Wear something on your head while you're sitting in the sun"

Większość z Was zapewne wyczekuje postów o Australii i stylizacje nie interesują już Was tak bardzo jak dawniej. Od tego jednak zaczęła się moja przygoda z blogiem, więc takie posty nadal będą się tutaj pojawiać.
Mimo, że mój styl na codzień jest raczej zachowawczy, lubię od czasu do czasu wprowadzić coś innego. Kiedy byłam młodsza mama mi wciąż powtarzała "załóż coś na głowę jak siedzisz na słońcu". Oczywiście nigdy nie słuchałam i wylegiwałam się bezkarnie w ciepełku. W Australii ma to jednak większy sens, ponieważ słońce jest naprawdę mocne. Ignorowanie maminych przestróg mogłoby okazać się bolesne w skutkach w tutejszym klimacie. Ten kapelusz towarzyszył mi na codzień przez całe lato. Podoba mi się, że nie jest to typowy słomiany kapelusz na plażę - nadaje się do miejskich stylizacji, również tych eleganckich. W Polsce zapewne czułabym się nieco nieswojo paradując w centrum z takim nakryciem głowy, za to tutaj jest to jak najbardziej w porządku.

Eng. 
Most of you are probably looking forward to posts about Australia and my outfits don't interest you as much as they used to be at the beginning of my blogging. However, this is how I started my blog and I would like to continue sharing it with you so you can expect posts like this from time to time.
Although my everyday style is rather simple and safe, I like to try something new and different occasionally. When I was younger my mum would keep telling me "wear something on your head while you're sitting in the sun". Obviously, I never listened and laid down with impunity in the warmth. It makes more sense in Australia though, because the sun is really strong. Ignoring her warnings could be very painful in the local climate. This hat has accompanied me on a daily basis throughout the summer. I like that it's not a typical straw hat for the beach - it's suitable for urban styling, including those elegant outfits. In Poland I would probably feel a bit uncomfortable parading such a head cover in the city centre, but here it is absolutely alright.
 hat - kmart
top - SheIn
skirt - bershka
bag - SheIn
shoes - zara



18 maja 2017

Dlaczego postanowiłam wyjechać do Australii


Jak już wspominałam w poprzednich postach, wyjazd do Australii nie był nigdy moim planem. Skłaniałam się do kupna mieszkania w Warszawie i budowania tam swojej kariery. Moja historia udowadnia, że jeden wieczór potrafi zmienić wszystko. 
Zaczynając od początku, deszczowe wieczory spędzałam ze swoją współlokatorką przeglądając tindera. I tak, wiem, że brzmi to głupio i podchodziłam do tej aplikacji bardzo sceptycznie, ale z perspektywy czasu przyznaję, że poznanie kogoś wyjątkowego jest tam całkiem możliwe. 
Jednego z wieczorów dostałam wiadomość od nieznajomego obcokrajowca „Dlaczego nie masz cienia na ostatnim zdjęciu?”. Pomyślałam, że jest walnięty, ale odpisałam „prawdopodobnie dlatego, że jestem duchem”. Głupie pytanie - głupia odpowiedź, czy tak? Zaczęliśmy jednak rozmawiać, pytał co warto zobaczyć w Warszawie, o jedzenie, imprezy itp. Standardowe pytania turysty w noym miejscu. Zapytał czy nie chciałabym się z nim spotkać. Początkowo nie miałam na to ochoty, pogoda była paskudna a ja nie miałam chęci na jakieś przelotne znajomości. Dodał, że podróżuje sam po europie i chciałby poznać kogoś miejscowego i w tym momencie obudziła się we mnie polska gościnność i poniekąd chęć poćwiczenia angielskiego. Umówiliśmy się na „jednego drinka”, w efekcie spędziliśmy razem wiele godzin. 
Następnego dnia on wyjechał do Berlina, ale już kilka dni później spotkaliśmy się w Belgii i spędziliśmy tydzień w malowniczej Brugii (post o Brugii - tutaj). Wtedy jeszcze nie spodziewałam się, że ta znajomość skłoni mnie do wyjazdu do Australii. Warto dodać, że nie jestem osobą, która szybko przywiązuje się do ludzi. Zazwyczaj jestem zaknięta w sobie i mocno zdystansowana dla nowych osób. Tym bardziej niwzwykłe było dla mnie jak się czułam kiedy czekaliśmy na stacji kolejowej na jego pociąg do Francji. Było mi niesamowicie smutno, że nadszedł czas pożegnania i bardzo chciałam wierzyć, że jeszcze się spotkamy. Nie oczekiwałam, że będziemy utrzymywać jakikolwiek kontakt, ale pisaliśmy do siebie codziennie. 
Moja uczelnia organizowała spotkanie „ucz się i pracuj w Australii” i uznałam, że pójdę się czegoś dowiedzieć. Kolejne tygodnie spędzałam na szukaniu informacji o Australii, o wizach, o życiu w Australii itd. Miałam duże wątpliwości czy oby napewno chcę takiej zmiany, bo przecież w Warszawie było mi całkiem wygodnie. Nie raz przechodziłam kryzys czy oby na pewno dobrze robię. Nawet nie wiem kiedy to zleciało, ale po siedmiu miesiącach codziennych rozmów wylądowałam w Australii. Nie jest idealnie, ale uważam, że było warto. 
Przypadkowe spotkanie zmieniło moje życie o sto osiemdziesiąt stopni. Jestem w Australii już siedem miesięcy. Wzbogaciłam się o wiele doświadczeń, ale co najważniejsze znalazłam swoją drugą połówkę. Taka relacja łączy się z wieloma kompromisami, dyskusjami i kłótniami spowodowanymi różnicami kulturowymi, ale to jest temat rzeka na oddzielny post.


Eng.
I have to admit that going to Australia has never been my plan. I was inclined to buy an apartment in Warsaw and build a career there. My story proves that one evening can change everything. 
Let’s start from the beginning. I had been spending rainy evenings checking out guys on tinder with my flatmate. And yes, I know it sounds stupid and I was very sceptical of this app but from my current perspective I admit it is possible to get to know someone special there. 
One evening I got a message from a foreign stranger: “Why don’t you have a shadow in the last picture?” I thought he was crazy but I wrote back to him “Probably because I’m a ghost”. Stupid question - stupid answer, right? We started to talk. He was asking what he should see in Warsaw, where to eat, where to party etc. Standard tourist questions from the tourists. At the beginning I didn't want to meet him because the weather was awful and I didn't want to lose my time for a passing friendship. He wrote that he was travelling around Europe alone and he would like to meet some locals. After that, the famous Polish hospitality emerged from me and it was also an excuse to practice my English. We were supposed to catch up for “one drink” but we ended up spending many hours together. 
The next day he went to Berlin but we met again after a few days to spend a week in picturesque Bruges in Belgium. I still didn't realise that could encourage me to move to Australia. It’s worth mentioning that I'm not normally a person who connects with people so quickly, as usually I'm very closed and reserved when meeting new people. That's why my feelings were very unexpected. When we were waiting for his train to France I felt extremely sad and I really wanted to believe that it's not the last time I would see him. I didn't want to say "goodbye". I didn't expect we would keep in contact, but we wrote to each other every day. 
By chance, shortly after I got back to Warsaw my university hosted a lecture called “Study and Work in Australia” and I decided to go and see if I can get some information. I spent the next couple of weeks researching about Australia, visas, and life in Australia. I had a pretty fancy and comfortable life in Warsaw so I had serious reservations about if I really wanted such a big change. I was not certain if it was a good decision so I had crisis moments sometimes. Time flies so fast and after seven months of everyday chats, I ended up in Australia. It's not perfect but I think it was worth it. 
One accidental meeting changed my life by one hundred and eighty degrees. I've been in Australia for seven months and I've gained many new life experiences but what is more important is I've found my other half. Relationships like this include many compromises, discussions and quarrels because of cultural differences but that is a subject for another post. 




1 maja 2017

Różowe szaleństwo

 Od kiedy pamiętam kusiły mnie zmiany kolou włosów. Już w podstawówcę męczyłam mamę o zgodę na pasemka, później gdzieś się przewijały różowe pasma włosów itp. Nie jestem ryzykantką i mimo, że często mam ochotę na zmianę, z włosami gram raczej bezpiecznie. Zawsze trzymałam się długich włosów w odcieniach blondu. Rok temu zaszalałam i pofarbowałam włosy na niebiesko. Gdybyście przeoczyli, link do posta - tutaj. O ile na początku byłam zachwycona zmianą i wierzyłam w powrót do naturalnych włosów po dziesięciu myciach, niesety zmierzyłam się z rzeczywistością. Z niebieskiego kolor przeszedł w zieleń i towarzyszył mi ok cztery miesiące. Po tym doświadczeniu byłam dośc sceptyczna co do kolorowych włosów, ale mimo wszystko zaryzykowałam z różem i okazało się to strzałem w dziesiątkę. Tym razem farba zmyła się niemalże całkowicie w ciągu miesiąca. W dodatku muszę przyznać, że przejście z intensywnego różu w odcień przypominający rose gold aż do blondu bardzo mi się podobało. Myślę, że jeszcze się kiedyś skuszę na taką krótkotrwałą zmianę. 



top - bershka
szorty - stradivarius
torebka - mango
trampki - converse